sobota, 9 lutego 2013

The Versatile Blogger

Każdy nominowany powinien:
-Podziękować nominującemu na jego blogu
-ujawnić 7 faktów o sobie
-pokazać nagrodę The Versatile
 Blogger na swoim blogu
-nominować 10 blogów, które
 Twoim zdaniem na to zasługują
-poinformować o tym fakcie autora 
nominowanego bloga.

Bardzo dziękuję za nominowanie ShizzlyBizzly i Natalii F. <3
7 faktów o mnie :
-chodzę do I gimnazjum czyli mam 14 lat ;)
- ma dwa pieski  i kotka
-uwielbiam czytać
-mam najwspanialszą przyjaciółkę na świecie (Dominikę) <3
-mam starszego brata i starszą siostrę :D
-moje ulubione kolorki to jasny zielony i fioletowy  ;D
-uwielbiam śpiewać <3

Moje nominacje ;D 

http://szkolnaciemnosc.blogspot.com/
http://68hungergames.blogspot.com/2012/10/prolog.
http://sharlyns-dark-life.blogspot.com/
http://dziekuje-ze-jestes.blogspot.com/
http://heros-i-heroska.blogspot.com/
http://odzyskac-dawne-zycie.blogspot.com/
http://skinnyimagination.blogspot.com/
http://storiesofyourdreams.blogspot.com/
http://bloodyann.blogspot.com/
http://zulaart.blogspot.com/

środa, 6 lutego 2013

Rozdział III



Dość szybko biegnę na 2 piętro do sali 306. Gdy jestem już na górze widzę Nicki i szybko do niej podbiegam. Dyszę jak bym przebiegła maraton na 1000 metrów i tak też się czuję. Nadchodzi nasza pani otwiera klasę i wszyscy wchodzimy. Razem z Nicki idziemy na koniec  klasy i siadamy w ostatniej ławce środkowym rzędzie. Wypakowuję zeszyt, ćwiczenia i podręcznik po czym siadam. Moja przyjaciółka trzyma coś w ręku. Szepce, żeby pani nie zwróciła nam uwagi:
- Spójrz w moje oczy z natury mam brązowe nie? – mówi wyraźnie podniecona.
-No tak. Pokaż się. – podnoszę głowę Nicki lekko w górę, patrzę w jej oczy i … ona ma soczewki, koloru miętowego! Wyglądają pięknie wprost nie mogę się napatrzeć! – Są piękne!- wykrzykuję podekscytowana.
-Wiem. Mam też dla soczewki dla ciebie w kolorze turkusowym. Wyglądają równie wspaniale. Ale dam ci je na przerwie pójdziemy do łazienki.
-Okej. – szczerze się i otwieram swój zeszyt.
Pani podaje nam temat Procenty i promile. Jak ja to „kocham”. Próbuję to zrozumieć, aż w końcu pod koniec lekcji wyjmuję czystą kartkę i zaczynam coś rysować. Potem daje to Nicki i tak na zmianę. Zawsze tak robimy i wtedy wychodzą nam śmieszne obrazki. Nareszcie rozbrzmiewa dzwonek, na który tak wszyscy oczekiwaliśmy. Naszej pani od matematyki chyba coś się stało nie zadała nam nic do domu. Pewnie Dzień Dobroci Dla Zwierząt. Nie narzekam, pakuję się szybko i mknę w stronę łazienki. Nikogo nie ma tylko ja i Nicki.
- Tylko pamiętaj od chwili ich założenia widzisz potwory. Jak jakiegoś zobaczysz od razu mnie poinformuj. Rozumiesz?- przypomina mi Nicki.
-Tak. Boże, całkiem o tym zapomniałam, teraz się boję je założyć. Dziękuję bardzo. –mówię z sarkazmem i otwieram otrzymane pudełeczko. Nawet ono jest ładne. Wygląda jak wielkie turkusowe oko, a w nim moje soczewki. Nie mogę się napatrzeć. Widzę jeszcze płyn w zestawie. Teraz Nicki tłumaczy mi jak je wkładać. Robię to co ona mówi. Najpierw myję ręce. Potem jedną kropelkę do prawego oka. Dobra wykonane. Teraz ta gorsza część, wkładanie na oko. Kładę soczewkę na palec wskazujący, kciukiem i środkowym drugiej ręki rozszerzam powieki, staram się patrzeć jak najwyżej
i… ostrożnie nakładam soczewkę na oko. Udało się nie jest tak źle jak myślałam. Te same czynności wykonuję z drugim okiem. W końcu odwracam się i patrzę w lustro. Wyglądam wspaniale. Zawsze chciałam mieć taki kolor oczu, a mój naturalny to szary. Soczewki sprawiły, że mam głębsze spojrzenie, a moje oczy wydają się większe.
- I co nic nie powiesz? – pyta zaskoczona Nicki.
-Sorka zamurowało mnie, są świeeeetne! Dzięki ! – wybucham wreszcie.
Jakieś 5 minut nawijam Nicki jak mi się podobają, jak się czuję mając je na oku. Jeszcze nigdy nie byłam tak nakręcona, nawet nie wiedziałam, że potrafię tak szybko i dużo gadać. Lecz gdy przypomina mi się, że od teraz widzę potwory nagle się zamykam i proponuję abyśmy poszły pod 202, bo mamy język angielski. Jedna z moich ulubionych lekcji. Nicki stwierdza, że to dobry pomysł i udajemy się właśnie tam. Siedzimy pod klasą i jemy czekoladę, oczywiście gorzką 76%. Po chwili przyjaciółka szturcha mnie i pokazuje mi Josha, który stoi 2 klasy dalej i rozmawia z Ashem, który podoba się Nicki. Mówi do mnie żebym poszła do Josha, a ja się zgadzam układając w głowie niezły plan. Nie spodobał by się jej więc po prostu idę do niego. W połowie drogi przypominam sobie o obiecanym numerze telefonu i już mam się wracać, gdy słyszę jak mnie woła. Więc po prostu do niego idę.
-Hej ! – wołam radośnie.
-Hej słońce, widzę że dziś promieniejesz pozytywną energią. – uśmiecha się, a ja robię odważny krok i całuję go w usta na korytarzu. Muszę stać na palcach bo jest wysoki.  Gdy postanawiam skończyć przygryzam usta i patrzę mu głęboko w oczy jak on. Po prostu stosuję jego taktykę.  – Tak nie myliłem się. Masz ten numer telefonu?- pyta mnie widocznie mile zaskoczony tym obrotem spraw.
-Upss… wybacz zapomniałam – rumienię się, a on od razu reaguje.
- Spokojnie. Dam ci swój. Proszę.- podaje mi karteczkę z numerem. – Tylko nie zapomnij dać znak życia. A tak po za tym czy ty…?- nie daję mu skończyć i szybko odpowiadam.
-Tak noszę soczewki, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. A no i obiecuję, że nie zapomnę…
a teraz mogę mieć do ciebie pytanko?- pytam powoli realizując mój plan. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że się powiedzie.
- Ty zawsze. O co chodzi? – znów staję na palcach i szepce mu do ucha pytanie czy Ash jest wolny. Po czym on odpowiada, że ostatnio zerwał z dziewczyną i jest zdesperowany a on próbuje go pocieszać. Wtedy szczerzę się i chichoczę jak mała dziewczynka, wiedząc, że chyba uda mi się spełnić to co chciałam.
Rozbrzmiewa dzwonek na lekcje i nie zdążam wytłumaczyć Joshowi o co mi chodzi, pewnie myśli, że chcę do niego zarywać. Mówię mu po prostu, żeby pilnował Asha, aby ten na razie się nie zakochiwał, a resztę wytłumaczę mu na następnej przerwie. Dostaję od niego krótkiego buziaka i uciekam pod salę. Przychodzę w samą porę, akurat przychodzi pani. Nicki próbuje się dowiedzieć o czym tak spiskowaliśmy i oczywiście mówi mi, że Ash jest śliczny. Rozumiem ją ja też jej wcześniej nawijałam o Joshu ale teraz to minęło. Może dlatego że mam go przy sobie i… czuję się niebiańsko w jego towarzystwie.
Jak zwykle na angielskim robimy ćwiczenia, a ja wraz z Nicki podczas gdy wszyscy są w połowie my już skończyłyśmy. Teraz kończymy nasz obrazek zaczęty na matematyce. Sprawdzamy ćwiczenia, pani zadaje pracę domową i wychodzimy na przerwę. Teraz w-f. Mówię Nicki, żeby wzięła mój strój i poszła do szatni a ja zaraz dojdę, tłumaczę się że mam arcyważną sprawę. Ona się zgadza a ja biegnę do mojego chłopaka. Jak to fajnie brzmi! Mój chłopak kocha mnie, a ja jego. Fajnie jest mieć kogoś takiego płci przeciwnej.
Doganiam go i zasłaniam mu oczy rękoma pytając zgadnij kto to. Odpowiada, że nie ma pojęcia. Odchylam ręce, a on się odwraca i patrzy na mnie jak na idiotkę. Okazuje się, że to nie Josh! Ale wpadka! Zdziwiony chłopak idzie dalej a ja wybucham śmiechem. Teraz to mi ktoś zasłania oczy, pytając zgadnij kto to. Zgaduję, mówiąc –Josh? Strzał w dziesiątkę.
Tłumaczę Joshowi, że Ash bardzo podoba się Nicki i chciałabym „pomóc”  im się bliżej poznać. Nicki jest ładną dziewczyną, ma długie brązowe, włosy. Jej końcówki skręcają się w loczki dzięki czemu ombre na jej końcówkach wygląda jeszcze lepiej. Ma śniadą, delikatną cerę i idealną wręcz figurę klepsydry. Ash jest wysokim blondynem, ma duże, wyraziste zielone oczy ( Nicki ma słabość do blondynów z dużymi, zielonymi oczami). Jest dobrze umięśniony i podobno jest romantykiem. Ktoś wręcz idealny dla mojej przyjaciółki. Teraz zdaję sobie sprawę, że nie powinno się swatać ludzi wbrew ich woli ale niech chociaż spróbują.
W końcu z Joshem ustalamy, że on stara się zwrócić uwagę Asha na Nicki, a ja… ja chyba nie muszę nic robić w tym kierunku. Po prostu będę często przychodziła z nią do mojego i jej przyszłego mam nadzieję chłopaka.
Żegnam się z Joshem i szybko biegnę się przebrać. Wpadam do szatni, wkładam biały T-shirt i szare dresy i niskim krokiem, związuję włosy w wysoki kok i jestem gotowa. Idziemy z dziewczynami pod salę gimnastyczną. Dopada mnie Nicki i pyta:
-Powiesz mi jaką arcyważną sprawę miałaś do załatwienia? Jeśli oczywiście możesz.  – uśmiecha się i czeka na moją reakcję. Zastanawiam się co mam jej powiedzieć.
- Dowiesz się w swoim czasie, bynajmniej mam taką nadzieję. Pójdziesz potem ze mną do Josha?
Chciałabym żebyś go bliżej poznała. Wtedy będziemy mogli spędzać trochę czasu razem. Co ty na to?
-Mogę pójść, ale pod jednym warunkiem. Nie będziecie się przy mnie miziać dobrze?
-Jasne skarbie. Jesteś ze mną w parze?- pytam znając już odpowiedź.
-Jakże by inaczej.- mruga do mnie jednym okiem i udajemy się  na lekcję.
Mamy dość męczącą rozgrzewkę, trochę nie rozumiem po co do siatkówki mamy robić inne rzeczy niż rozciąganie i rozgrzanie palców, ale każdy wuefista ma swoje mądrości. Po dobrze rozegranym meczu siatkówki, wychodzimy znów się przebrać. Kiedy wychodzę z szatni czeka mnie miła niespodzianka. Na ławce siedzi Josh i Ash. Rzucam się na szyję „pana boskiego” i szepce do ucha słowo dziękuję. Nicki wychodzi zaraz po tym. Przedstawiam jej Josha, jemu ją. Po czym Ash wyciąga rękę do Nicki mówiąc swoje imię, ona robi to samo. Oboje lekko się rumienią a ja się uśmiecham.
Josh informuje nas, że odwołali resztę lekcji z powody Rady Nauczycieli. No tak kończy się pierwszy semestr, a nauczyciele muszą porozmawiać o swoich sprawach. Cieszy mnie to ogromnie i proponuję wspólny wypad na lody. Wszyscy się zgadzają. Ja z Nicki na chwilę rozstajemy się z chłopcami i idziemy po swoje kurtki. Już wiem, że wystarczyło tylko trochę im pomóc, a reszta potoczy się tak jak oni to sobie zaplanują.    
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ten rozdział chciałabym zadedykować mojej siostrze Justynie. <3 Jesteś najlepszą siostrą na świecie ;*

No i jeszcze masz te swoje miętowe soczewki Dominiko <3

  


niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział II


Przez jakiś czas patrzę na Nicki pustym wzrokiem układając w głowie to wszystko co mi powiedziała. A więc tak jest świat ludzi i świat potworów, a no i jeszcze świat duchów. Kurczę co jeszcze może Kraina Czarów i Nibylandia?! Ale muszę jej uwierzyć, w końcu to moja przyjaciółka nie okłamała by mnie ot tak. Dobra co tam jeszcze było. Hmmm… wiem ! Aressa – „królowa” potworów, nie może się dostać przez jakiś portal do naszego świata. Coś jeszcze? No tak dziadek Nicki nie żyje, wie wszystko na temat potworów i…, i zna zaklęcie uwieczniające zamknięcie portalu. To chyba wszystko. No tak  jeszcze te dziwne soczewki. Czemu to wszystko jest takie skomplikowane i niewiarygodne?!  Moje rozmyślania przerywa głos Nicki:
- No i co? Masz jakieś pytania zanim przystąpisz do pogromienia potworów z najlepszą przyjaciółką?
- Jeszcze nie powiedziałam czy w to wchodzę.- odpowiadam uśmiechając się, bo dobrze wiem, że i tak się zgodzę. W końcu to moja przyjaciółka i muszę jej pomóc poza tym to może być fajna zabawa. Taa fajna zabawa z potworkami, które w każdej chwili mogą cię zabić, oj Tina ty i myślenie racjonalne.
-To jak? Musisz mi powiedzieć, bo moja babcia potrzebuje odpowiedzi. Będziesz mi pomagać w łamigłówkach zawsze byłaś lepsza w takich sprawach, no proszę. – mówi w końcu błagalnym tonem zniecierpliwiona Nicki.
Czuję się rozdarta. Wszystko przez Josha i ten jego niespodziewany i nagły ruch. Dlaczego on musi być taki boski i sprawia, że w chwili przebywania przy nim wyłącza się mózg! Wszystkie wiedzą, że to palant a jednak go pragną, włącznie ze mną niestety. Ugghtt! Jestem na siebie wściekła nie wiem co robić. Rozpatrzę dobre i złe strony każdej decyzji, tak to świetny plan może trochę dziwny ale dobry.
Biorę kartkę i długopis z biurka. Nicki nie wie co się dzieje więc jej tłumaczę. Ona bierze moje słuchawki, włącza mojego laptopa i oznajmia, że jak skończę mam ją szturchnąć i podać swoją decyzję, a ona sobie w tym czasie posłucha muzyki i poszpera w necie.
 Rysuję krzywą linię mniej więcej po środku kartki. Na samej górze kartki piszę ZGADZAM SIĘ POMAGAM NICKI , podkreślam i z lewej strony będę pisać plusy wybranego wariantu, a z prawej minusy.
 

PLUSY
MINUSY

*przeżyję z Nicki wiele przygód
*wzmocnimy zaufanie wobec  siebie
*przyjaźń na zawsze

*mogę być ciężko chora lub ranna, w najgorszym wypadku umrę
*stracę Josha
*życie w okłamywaniu innych (jak przeżyję)




 


 Dobra jedną decyzję już omówiłam teraz druga. Biorę następną kartkę i robię to samo. Tym razem na górze piszę NIE ZGADZAM SIĘ I NIE POMAGAM NICKI.


PLUSY
MINUSY

*będę z Joshem, ideałem
*będę żyć ?!


*tracę najlepszą przyjaciółkę na świecie…





Wystarczył mi tylko ten jeden negatyw i już wiem jaką podejmę decyzję. Zgniatam kartki wyrzucam je do kosza i po cichu zachodzę od tyłu Nicki. Przytulam ją najmocniej jak umiem i szepce do ucha:
-Pomogę ci.
Widzę jak radośnie wstaje od laptopa zdejmuje słuchawki i odwzajemnia mój poprzedni uścisk. Stoimy tak chwilę i teraz wiem na pewno, że dokonałam najlepszego wyboru jakiego mogłam dokonać. Jak bym straciła Nicki nie miałabym po co żyć. Za bardzo ją kocham, żeby tak po prostu się z nią rozstać i zostawić ją samą w trudnej sytuacji. Ona by mi tego nigdy nie wybaczyła. To dzięki niej jestem z Joshem. To znaczy chyba jesteśmy parą no bo taki pocałunek nie znaczyłby nic… chyba, bynajmniej dla mnie znaczył wiele. Po chwili mówi:
-Dziękuję… naprawdę dziękuję nawet nie wiesz jak się cieszę, że mi zaufałaś, uwierzyłaś, po prostu dziękuję, że jesteś. Kocham Cię „siostrzyczko”. – uśmiecha się i dalej mocno przytula.
- Ja też dziękuję, że jesteś. Nie wiem nad czym się tak długo zastanawiałam tak długo, przepraszam Cię za to.
-Dziewczyno żartujesz nie masz za co! Wariatka oszalała!- wybucha Nicki. I razem się śmiejemy.
 – A wiesz co mam do ciebie jeszcze jedno pytanko. – mówi przyjaciółka.
- Jakie?
-Jaki chcesz kolor soczewek? Możesz sobie wybrać każdy kolor. Jak powiesz mi jeszcze dziś, już jutro je dostaniesz.  
Patrzę na nią podekscytowana i nie wiem jaki mam wybrać. Przechodzą mi przez głowę: zielony, fioletowy, czarny, tęczowy, żółty… ale w końcu decyduję się na… turkusowy ! Będzie pasował do moich końcówek.  Wykrzykuję podekscytowana:
-Turkusowe ! Chcę turkusowe ! – Nicki się ze mnie śmieje.
-Dobrze zrozumiałabym gdybyś po prostu powiedziała, ale rozumiem twoje podekscytowanie. Hehe. Musze lecieć widzimy się jutro w szkole. Pa ! – daje mi całusa w policzek i wychodzi.
Przyzwyczaiłam się, że jej nie odprowadzam więc tylko macham ręką i kładę się na łóżku.
Okazało się, że zasnęłam, obudził mnie mój piesek. Pewnie moja mama go wpuściła, bo chce wyjść na dwór. Jest to rasa Golden Retriever, wabi się Gouda i  ma 7 miesięcy. Jest chyba najukochańszym psem na świecie, a zimą ciągnie mnie na sankach dzięki specjalnym szelkom. Biorę smycz podczepiam do jej obroży i idziemy do parku. Przechodzę koło skateparku, a tam zauważam Josha i siedzącą na ławce Cassidy. Jestem pewna, że przyszła z nim i robi mi się smutno. Jednak kiedy przechodzę i siadam na ławce żeby odpocząć i podszkolić psa, podjeżdża do mnie on.
-Cześć piękna. – mówi do mnie i całuje mnie w czoło. Nigdy nie lubiłam Cassidy, więc ja daje mu całusa w policzek i odpowiadam.
-No hej. Josh poznaj mojego pieska, wabi się Gouda. – chichoczę cichutko, a on głaszcze ją, a następnie patrzy mi głęboko w oczy, jak wtedy kiedy… pierwszy raz mnie pocałował. To było tak wspaniałe i wyjątkowe, że mogę to wspominać ciągle i wciąż.
-Śliczny pies, zresztą jak właścicielka. – uśmiecha się nie odrywając wzroku.
-Hehehe, taa… wiesz co muszę już iść, nie przeszkadzaj sobie i jeźdź sobie dalej. Pa. – całuję go w policzek i odchodzę. Znowu zatrzymuje mnie nie kto inny tylko -  Josh.
 -A może dałabyś mi swój numer telefonu? – szyderczy uśmieszek pojawia się na jego twarzy.
-Nie mam kartki, ani długopisu wybacz. – mówię udając rozczarowanie.
-Okej to dasz mi jutro w szkole, dobrze? Wiedz, że ci nie odpuszczę.- patrzy mi w oczy i się śmieje.
- Dobrze. Teraz naprawdę muszę iść. Do zobaczenia.
Macham mu, a on mi odmachuje.
Skręcam w prawo i tracę go z zasięgu wzroku. Przypomniało mi się jak razem z Nicki jeździłyśmy na deskach. Było świetnie, muszę ją niedługo zaciągnąć to pojeździmy sobie jak kiedyś, o północy zawsze się tu spotykałyśmy i ćwiczyłyśmy nowe tricki, lub szlifowałyśmy stare żeby były choć bliskie perfekcji. Skończyłyśmy z tym rok temu, bo było za ciężko. Szkoła, sprawdziany i tak dalej.
Kiedy wchodzę do domu czuję niesamowity zapach obiadu. Mamy na obiad pieczeń wołową nadziewaną żurawiną w sosie. Do tego ziemniaczane purée  i mizeria.
Jest godzina 16.00. Wszyscy zasiadamy do stołu i rozmawiamy jedząc obiad. Kiedy kończymy jeść mama z tatą idą do salonu i oglądają wiadomości, mój brat i ja idziemy do swoich pokoi.
Biorę swój telefon i widzę, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Otwieram SMS, okazuje się że jest od Nicki. A jego treść brzmi:
Siemaneczko! Zapomniałam Cię zapytać czy możesz do mnie jutro wpaść po szkole na noc. Moja babcia chciałaby  nami porozmawiać. W sumie co szkodzi przecież jutro piątek. Odpowiesz mi w szkole.
Kocham!
Po przeczytaniu postanawiam zbiec na dół i spytać się rodziców. Po drodze wpadam na mojego psa. Przepraszam go i całuję w główkę , po czym lecę dalej. W końcu wpadam do salonu i siadam na fotelu.

-Mamo, mogę iść jutro do Nicki na noc? Chciałaby ze mną porozmawiać, prooooszę. – uśmiecham się i patrzę błagalnie na mamę.
- Dla mnie możesz iść, nie wiem jak z tatą. – odpowiada mi.
-Tato? Mogę? – teraz patrzę na tatę.
-Dobra idź ale masz być w sobotę o 13.00 w domu jedziemy do babci.
-Okej obiecuję, że będę o czasie. Dzięki kocham was! – wykrzykuję biegnąc na górę.
Teraz wiem gdzie leży Gouda i zwalniam. Biorę ją ze sobą do pokoju. Kładę się na łóżku i ją wołam. Ona wskakuje i kładzie się obok mnie. Przytulam ją mocno i w takiej pozycji zasypiam.
Śni mi się jak walczę u boku Nicki z potworami, aż w końcu przechodzimy przez portal i musimy zmierzyć się z wstrętną Aressą. Ma rude, gęste, kręcone włosy i jest ogromna. Od pasa w górę ma ciało kobiety, jednak jej ręce przypominają macki. Ma ich aż cztery. Dolna część to nogi i ogon smoka w kolorze czerwonym jak krew. Jej wielkie pazury są czarne i zakończone ostrą końcówką.
Jednak mój brat budzi mnie w momencie kiedy mamy z nią walczyć. Patrzę na zegarek jest 745, a na 815 mam lekcje. Zrywam się z łóżka, ubieram, myję, biorę torbę i wylatuje z domu. Wychodzą rzucam przelotne  -dzięki bratu, po czym pędzę jak szalona do szkoły. Kiedy do niej wchodzę słyszę jak rozbrzmiewa dzwonek na lekcję matematyki. Tak, zdążyłam - myślę sobie w duchu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tu pragnę pozdrowić moją kochaną i najlepszą Dominikę <3 Dzięki niej i 4 powstał ten rozdział. Dziękuję, że mnie mobilizujecie ;*