niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział II


Przez jakiś czas patrzę na Nicki pustym wzrokiem układając w głowie to wszystko co mi powiedziała. A więc tak jest świat ludzi i świat potworów, a no i jeszcze świat duchów. Kurczę co jeszcze może Kraina Czarów i Nibylandia?! Ale muszę jej uwierzyć, w końcu to moja przyjaciółka nie okłamała by mnie ot tak. Dobra co tam jeszcze było. Hmmm… wiem ! Aressa – „królowa” potworów, nie może się dostać przez jakiś portal do naszego świata. Coś jeszcze? No tak dziadek Nicki nie żyje, wie wszystko na temat potworów i…, i zna zaklęcie uwieczniające zamknięcie portalu. To chyba wszystko. No tak  jeszcze te dziwne soczewki. Czemu to wszystko jest takie skomplikowane i niewiarygodne?!  Moje rozmyślania przerywa głos Nicki:
- No i co? Masz jakieś pytania zanim przystąpisz do pogromienia potworów z najlepszą przyjaciółką?
- Jeszcze nie powiedziałam czy w to wchodzę.- odpowiadam uśmiechając się, bo dobrze wiem, że i tak się zgodzę. W końcu to moja przyjaciółka i muszę jej pomóc poza tym to może być fajna zabawa. Taa fajna zabawa z potworkami, które w każdej chwili mogą cię zabić, oj Tina ty i myślenie racjonalne.
-To jak? Musisz mi powiedzieć, bo moja babcia potrzebuje odpowiedzi. Będziesz mi pomagać w łamigłówkach zawsze byłaś lepsza w takich sprawach, no proszę. – mówi w końcu błagalnym tonem zniecierpliwiona Nicki.
Czuję się rozdarta. Wszystko przez Josha i ten jego niespodziewany i nagły ruch. Dlaczego on musi być taki boski i sprawia, że w chwili przebywania przy nim wyłącza się mózg! Wszystkie wiedzą, że to palant a jednak go pragną, włącznie ze mną niestety. Ugghtt! Jestem na siebie wściekła nie wiem co robić. Rozpatrzę dobre i złe strony każdej decyzji, tak to świetny plan może trochę dziwny ale dobry.
Biorę kartkę i długopis z biurka. Nicki nie wie co się dzieje więc jej tłumaczę. Ona bierze moje słuchawki, włącza mojego laptopa i oznajmia, że jak skończę mam ją szturchnąć i podać swoją decyzję, a ona sobie w tym czasie posłucha muzyki i poszpera w necie.
 Rysuję krzywą linię mniej więcej po środku kartki. Na samej górze kartki piszę ZGADZAM SIĘ POMAGAM NICKI , podkreślam i z lewej strony będę pisać plusy wybranego wariantu, a z prawej minusy.
 

PLUSY
MINUSY

*przeżyję z Nicki wiele przygód
*wzmocnimy zaufanie wobec  siebie
*przyjaźń na zawsze

*mogę być ciężko chora lub ranna, w najgorszym wypadku umrę
*stracę Josha
*życie w okłamywaniu innych (jak przeżyję)




 


 Dobra jedną decyzję już omówiłam teraz druga. Biorę następną kartkę i robię to samo. Tym razem na górze piszę NIE ZGADZAM SIĘ I NIE POMAGAM NICKI.


PLUSY
MINUSY

*będę z Joshem, ideałem
*będę żyć ?!


*tracę najlepszą przyjaciółkę na świecie…





Wystarczył mi tylko ten jeden negatyw i już wiem jaką podejmę decyzję. Zgniatam kartki wyrzucam je do kosza i po cichu zachodzę od tyłu Nicki. Przytulam ją najmocniej jak umiem i szepce do ucha:
-Pomogę ci.
Widzę jak radośnie wstaje od laptopa zdejmuje słuchawki i odwzajemnia mój poprzedni uścisk. Stoimy tak chwilę i teraz wiem na pewno, że dokonałam najlepszego wyboru jakiego mogłam dokonać. Jak bym straciła Nicki nie miałabym po co żyć. Za bardzo ją kocham, żeby tak po prostu się z nią rozstać i zostawić ją samą w trudnej sytuacji. Ona by mi tego nigdy nie wybaczyła. To dzięki niej jestem z Joshem. To znaczy chyba jesteśmy parą no bo taki pocałunek nie znaczyłby nic… chyba, bynajmniej dla mnie znaczył wiele. Po chwili mówi:
-Dziękuję… naprawdę dziękuję nawet nie wiesz jak się cieszę, że mi zaufałaś, uwierzyłaś, po prostu dziękuję, że jesteś. Kocham Cię „siostrzyczko”. – uśmiecha się i dalej mocno przytula.
- Ja też dziękuję, że jesteś. Nie wiem nad czym się tak długo zastanawiałam tak długo, przepraszam Cię za to.
-Dziewczyno żartujesz nie masz za co! Wariatka oszalała!- wybucha Nicki. I razem się śmiejemy.
 – A wiesz co mam do ciebie jeszcze jedno pytanko. – mówi przyjaciółka.
- Jakie?
-Jaki chcesz kolor soczewek? Możesz sobie wybrać każdy kolor. Jak powiesz mi jeszcze dziś, już jutro je dostaniesz.  
Patrzę na nią podekscytowana i nie wiem jaki mam wybrać. Przechodzą mi przez głowę: zielony, fioletowy, czarny, tęczowy, żółty… ale w końcu decyduję się na… turkusowy ! Będzie pasował do moich końcówek.  Wykrzykuję podekscytowana:
-Turkusowe ! Chcę turkusowe ! – Nicki się ze mnie śmieje.
-Dobrze zrozumiałabym gdybyś po prostu powiedziała, ale rozumiem twoje podekscytowanie. Hehe. Musze lecieć widzimy się jutro w szkole. Pa ! – daje mi całusa w policzek i wychodzi.
Przyzwyczaiłam się, że jej nie odprowadzam więc tylko macham ręką i kładę się na łóżku.
Okazało się, że zasnęłam, obudził mnie mój piesek. Pewnie moja mama go wpuściła, bo chce wyjść na dwór. Jest to rasa Golden Retriever, wabi się Gouda i  ma 7 miesięcy. Jest chyba najukochańszym psem na świecie, a zimą ciągnie mnie na sankach dzięki specjalnym szelkom. Biorę smycz podczepiam do jej obroży i idziemy do parku. Przechodzę koło skateparku, a tam zauważam Josha i siedzącą na ławce Cassidy. Jestem pewna, że przyszła z nim i robi mi się smutno. Jednak kiedy przechodzę i siadam na ławce żeby odpocząć i podszkolić psa, podjeżdża do mnie on.
-Cześć piękna. – mówi do mnie i całuje mnie w czoło. Nigdy nie lubiłam Cassidy, więc ja daje mu całusa w policzek i odpowiadam.
-No hej. Josh poznaj mojego pieska, wabi się Gouda. – chichoczę cichutko, a on głaszcze ją, a następnie patrzy mi głęboko w oczy, jak wtedy kiedy… pierwszy raz mnie pocałował. To było tak wspaniałe i wyjątkowe, że mogę to wspominać ciągle i wciąż.
-Śliczny pies, zresztą jak właścicielka. – uśmiecha się nie odrywając wzroku.
-Hehehe, taa… wiesz co muszę już iść, nie przeszkadzaj sobie i jeźdź sobie dalej. Pa. – całuję go w policzek i odchodzę. Znowu zatrzymuje mnie nie kto inny tylko -  Josh.
 -A może dałabyś mi swój numer telefonu? – szyderczy uśmieszek pojawia się na jego twarzy.
-Nie mam kartki, ani długopisu wybacz. – mówię udając rozczarowanie.
-Okej to dasz mi jutro w szkole, dobrze? Wiedz, że ci nie odpuszczę.- patrzy mi w oczy i się śmieje.
- Dobrze. Teraz naprawdę muszę iść. Do zobaczenia.
Macham mu, a on mi odmachuje.
Skręcam w prawo i tracę go z zasięgu wzroku. Przypomniało mi się jak razem z Nicki jeździłyśmy na deskach. Było świetnie, muszę ją niedługo zaciągnąć to pojeździmy sobie jak kiedyś, o północy zawsze się tu spotykałyśmy i ćwiczyłyśmy nowe tricki, lub szlifowałyśmy stare żeby były choć bliskie perfekcji. Skończyłyśmy z tym rok temu, bo było za ciężko. Szkoła, sprawdziany i tak dalej.
Kiedy wchodzę do domu czuję niesamowity zapach obiadu. Mamy na obiad pieczeń wołową nadziewaną żurawiną w sosie. Do tego ziemniaczane purée  i mizeria.
Jest godzina 16.00. Wszyscy zasiadamy do stołu i rozmawiamy jedząc obiad. Kiedy kończymy jeść mama z tatą idą do salonu i oglądają wiadomości, mój brat i ja idziemy do swoich pokoi.
Biorę swój telefon i widzę, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Otwieram SMS, okazuje się że jest od Nicki. A jego treść brzmi:
Siemaneczko! Zapomniałam Cię zapytać czy możesz do mnie jutro wpaść po szkole na noc. Moja babcia chciałaby  nami porozmawiać. W sumie co szkodzi przecież jutro piątek. Odpowiesz mi w szkole.
Kocham!
Po przeczytaniu postanawiam zbiec na dół i spytać się rodziców. Po drodze wpadam na mojego psa. Przepraszam go i całuję w główkę , po czym lecę dalej. W końcu wpadam do salonu i siadam na fotelu.

-Mamo, mogę iść jutro do Nicki na noc? Chciałaby ze mną porozmawiać, prooooszę. – uśmiecham się i patrzę błagalnie na mamę.
- Dla mnie możesz iść, nie wiem jak z tatą. – odpowiada mi.
-Tato? Mogę? – teraz patrzę na tatę.
-Dobra idź ale masz być w sobotę o 13.00 w domu jedziemy do babci.
-Okej obiecuję, że będę o czasie. Dzięki kocham was! – wykrzykuję biegnąc na górę.
Teraz wiem gdzie leży Gouda i zwalniam. Biorę ją ze sobą do pokoju. Kładę się na łóżku i ją wołam. Ona wskakuje i kładzie się obok mnie. Przytulam ją mocno i w takiej pozycji zasypiam.
Śni mi się jak walczę u boku Nicki z potworami, aż w końcu przechodzimy przez portal i musimy zmierzyć się z wstrętną Aressą. Ma rude, gęste, kręcone włosy i jest ogromna. Od pasa w górę ma ciało kobiety, jednak jej ręce przypominają macki. Ma ich aż cztery. Dolna część to nogi i ogon smoka w kolorze czerwonym jak krew. Jej wielkie pazury są czarne i zakończone ostrą końcówką.
Jednak mój brat budzi mnie w momencie kiedy mamy z nią walczyć. Patrzę na zegarek jest 745, a na 815 mam lekcje. Zrywam się z łóżka, ubieram, myję, biorę torbę i wylatuje z domu. Wychodzą rzucam przelotne  -dzięki bratu, po czym pędzę jak szalona do szkoły. Kiedy do niej wchodzę słyszę jak rozbrzmiewa dzwonek na lekcję matematyki. Tak, zdążyłam - myślę sobie w duchu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tu pragnę pozdrowić moją kochaną i najlepszą Dominikę <3 Dzięki niej i 4 powstał ten rozdział. Dziękuję, że mnie mobilizujecie ;*


5 komentarzy:

  1. Ohh, Tysiuu... "Dziękuję, że jesteś" to moje ;D Dla Nicki poproszę miętoowe soczewki ;D Hahahha, pisz więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jest ta moc :D. Pisz dalej, pisz, bo ciekawa jestem :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne opowiadanko ^^
    Zapraszam do mnie: http://percyiannabeth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, jej, jej. Cudowne. Czekm i czekam na kolejne notki. Dawaj mi je szybko.
    pozdrawiam
    Dzerr

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do siebie. Jest dedykacja. Heros-i-heroska.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Dzerr

    OdpowiedzUsuń